Ja zrobiłam się nie do życia, a pies rozleniwiony, znudzony, sfrustrowany i z wielkim zapasem niewykorzystanej energii. Nie ukrywam, że mam wyrzuty sumienia, nie ukrywam.
Mimo mojej chwilowej niedyspozycji staram się (jeśli temperatura pozwoli) wymęczyć go psychicznie. Skupiliśmy się głównie na sztuczkach, bo cokolwiek innego wymaga większego skupienia się (zatoki błagają o litość). Jednak i tutaj muszę bardzo uważać i wstrzymywać się.
Kazan wykazuje się bardzo silną empatią. Nie mogę sobie pozwolić na pracę z nim w momencie, gdy jestem zmęczona, smutna albo mnie coś boli. Za bardzo wpływa to na potwora. W dodatku Kazan był najprawdopodobniej bity przez poprzedniego właściciela. Jakikolwiek przejaw zniecierpliwienia, rozdrażnienia czy wykończenia sprawia, że K. staje się nieswój, przestraszony i zlękniony.
Mimo tego zajęliśmy się komendą ,,pif", która nie polega na nieruchomym leżeniu (na to jest "pies zdechł") tylko na.....ataku konwulsji :D
Może dla niektórych nauczenie tego wyda się żadnym problemem, większość psów robi tak dla zabawy i z przyjemnością. Mój problematyczny stwór od kiedy tylko wzięłam go ze schroniska nie lubił, bał się tej pozycji. Przy przewracaniu na bok (jak przy komendzie "przewrót") stawał się spięty. Dlatego też "pif" jest dla nas dużym sukcesem, najcenniejsze jest to, że mi zaufał.
Oprócz tego znalazłam sposób na nauczenie ukłonu. Do tej pory myślałam, że nie mam możliwości do tego, ponieważ Kazan kładł się, a jest dla mnie za ciężki żebym mogła przytrzymać go ręką. Jednak nie ma nic, czego by się nie dało nauczyć i teraz jest tylko kwestia dopracowania komendy.
No, ale jak już wspomniałam- większość czasu mam psa leniuchującego ;)